Pod wieczór mój szef odnajduje mnie w Domu Młodego Górnika i żąda, abyśmy obaj jechali na dół, gdyż dostał wiadomość, że tama "poszła". Już na podszybiu napotkany sztygar zawrócił nas:<br> - "Po co, Franciszku, gonicie, nogę (węglową) <orig>pocisło</>, to i tama poszła".<br> Goniło Franciszka poczucie ważności własnej i potrzeba udowodnienia, że fuszerki nie zrobił. Przyznać trzeba, że goniła go również obawa, że jutro nie pójdzie nowej tamy robić, bo nadzór może powiedzieć"<br> - "Coś Franciszku złe dni macie, tamy wam się walą odpocznijcie co nieco przy ściekach".<br> A mnie z Franciszkiem goniło to, że z kim jutro będę robił, jak mi się z