gorączki, bo to już wchodzi w zwyczaj,<br>że przed każdą szkolną premierą gorączkuję. Mimo to wrzeszczę i grzmię<br>ze sceny w roli Chlacza-Chlustacza, potwornego wodnika z bajki Kossak-<br>Szczuckiej, uważając, żeby płaszcz się nie odpruł od niby-rybiego ogona, gdyż pomysłowa tym razem mama naszyła mi srebrną łuskę na gacie taty, ale tylko z przodu... Magia teatru zagarnia mnie bez reszty, jestem Amelią i Chlaczem-Chlustaczem, Rachelą i Ciszą Nocną, Królową Różą i Klarą z Anielą równocześnie.<br>Albowiem scena jest wszędzie: na komodzie, gdzie tańczyła Wandzia i w namiocie pod jadalnianym stołem, z którego zwiesza się aksamitna serweta, i za