żegnaj, Leonio, i znajdź sobie bardziej stałego kochanka. Ja... ach, ja - ja mam ciężkie obowiązki znakomitego człowieka... wyjadę może gdzieś...<br>- Zmęczony pewnie jesteś, przyjacielu? Wczorajszy bankiet na twoją cześć przeciągnął się do późna w nocy... mów za wiele było. Czy pamiętasz, jakżeś to kiedyś darował mi skarpetki i koszulę, i gacie... a teraz, teraz jestem sławny dzięki tobie, kąpię się w poświacie twego imienia. Wydawcy drukują moje wiersze, wiedząc, że jestem z tobą w przyjaźni. Tak, siedziałem sobie we fraku, słuchając peanów na twoją cześć...<br>- Ach, Wermel, choć ty jeden nie pochlebiaj mi..."<br>Raptem załomotało u drzwi wejściowych. Weszli studenci, Dziadzia