No i co, Janie, teraz tylko palić i na zimę gwizdać - Konstanty cofnął się i z radością popatrzył na Jassmonta.<br>- No, lżej będzie, oj, będzie.<br>- Wypić by się zdało po robocie, co?<br>- Oj, zdałoby się, zdało.<br>Do obroku wylatującego z sakwy, w której myszaty koń zanurzył mądrą głowę, zleciały się gadatliwe wróble.<br>Przeszli do sionki. Tam Jassmont wyjął z komody litrową butelkę, dwa obskurne kieliszki i słoik z ogórkami. Odkręcił wieczko. Dwoma palcami wyjął jeden, duży, śliski, pachnący koprem, i podał go Konstantemu. Dla siebie wybrał mniejszy, mniej udany, z jasnym nalotem. Bimbru nalał do pełna. Spojrzeli po sobie i wypili