Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
wskaże taflę wody, po której biegła wesoła zmarszczka, uciekając na ukos.
- Dajcie mi władzę, a osuszę to jeziorzysko!
Hans w uśmiechu zacisnął wargi.
- Mało ma pan guzików?
Roześmieje się Tuszy całą gębą i klepnie Hansa w ramię.
- Widzę, że się dogadamy... Bo pan docent nie sztywniak i nie o Hohenzollernach gadkę mi zasuwa... ale człowiek, jak się to mówi, jowialny. - Wskaże wodę. - Z tym, że pod tym lustrem... gdyby tak dno szponiastą broną przeradlić... niejeden żyrandol w złocie i brylantach dałoby się z mułu na słonko wyciągnąć... albo co najmniej worek złotych zębów, co je Żydzi na komendanturę znosili.
Spojrzy Hans
wskaże taflę wody, po której biegła wesoła zmarszczka, uciekając na ukos. <br>- Dajcie mi władzę, a osuszę to jeziorzysko! <br>Hans w uśmiechu zacisnął wargi. <br>- Mało ma pan guzików? <br>Roześmieje się Tuszy całą gębą i klepnie Hansa w ramię. <br>- Widzę, że się dogadamy... Bo pan docent nie sztywniak i nie o Hohenzollernach gadkę mi zasuwa... ale człowiek, jak się to mówi, jowialny. - Wskaże wodę. - Z tym, że pod tym lustrem... gdyby tak dno szponiastą broną przeradlić... niejeden żyrandol w złocie i brylantach dałoby się z mułu na słonko wyciągnąć... albo co najmniej worek złotych zębów, co je Żydzi na komendanturę znosili. <br>Spojrzy Hans
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego