Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
bo osunęła się bez słowa na próg chaty i nisko zwiesiła głowę. Ojciec spojrzał na nią ponuro, a później bez słowa położył rękę na ramieniu syna. I Martino już wiedział... Wiedział, że jutro o świcie pójdzie z ojcem białą stromą ścieżką, wśród skał w kierunku miasta Benevento.
Będą mijali oliwne gaje w dolinach i piąć się będą na strome wzgórza, aby skrócić drogę. Po długiej, długiej wędrówce dojdą wreszcie do pięknego, wielkiego miasta. Tam na placu przed białą katedrą, zanim się jeszcze rozkołyszą poranną modlitwą liczne dzwony kościołów, będzie już ścisk i gwar... i płacz.
Targ na dzieci. Bezrolni chłopi, okoliczna
bo osunęła się bez słowa na próg chaty i nisko zwiesiła głowę. Ojciec spojrzał na nią ponuro, a później bez słowa położył rękę na ramieniu syna. I Martino już wiedział... Wiedział, że jutro o świcie pójdzie z ojcem białą stromą ścieżką, wśród skał w kierunku miasta Benevento. <br>Będą mijali oliwne gaje w dolinach i piąć się będą na strome wzgórza, aby skrócić drogę. Po długiej, długiej wędrówce dojdą wreszcie do pięknego, wielkiego miasta. Tam na placu przed białą katedrą, zanim się jeszcze rozkołyszą poranną modlitwą liczne dzwony kościołów, będzie już ścisk i gwar... i płacz. <br>Targ na dzieci. Bezrolni chłopi, okoliczna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego