specjalnych względów, z jakimi go traktowano, bardzo go cieszyły, bo to oznaczało, że pułkownik Bystrynin nie rzucał słów na wiatr. Robił wszystko co w jego mocy, aby zrekompensować radcy tę fatalną pomyłkę. Na jego powitanie wyległa cała liczna rodzina Konczaninów, po raz pierwszy udało mu się też zobaczyć twarz żony gajowego, bo trzymała w objęciach ogromny bochen chleba i trudno było jej się w tej sytuacji przyginać do ziemi. Tak, tak, powitano go po staropolsku chlebem i solą. Na dodatek jedna z Konczaninówien cmoknęła go w rękę, co go ogromnie speszyło. Była bardzo ładna, ale nawet brzydkiej nie dałby się obcałowywać