Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
być źrałe.
W oknach chat zamigotało tu i ówdzie, pozapalano naftowe lampy. Znienacka ujrzeli, że ktoś wychodzi z osady ku plantacjom. Barczysty chłop z kurtką przerzuconą przez ramię, laską w ręce i psem u nogi. Był to stróż nocny z wilczurem.
- Paskudna sobaka - wzdrygnął się Wasyl. - Nie ma co czekać, ganiajmy na ten skraj plantacji. Musimy zdążyć, zanim on obejdzie w krąg jezioro.
Kiedy dopadli arbuzów, ręce im się trzęsły i skóra cierpła ze strachu, że lada chwila z mroku wyskoczy wilczur. Zamierali nasłuchując, ale wokół panowała cisza. Poruszali się niemal po omacku, wymacując na ziemi arbuzy wśród chropawych łodyg i
być &lt;orig&gt;źrałe&lt;/&gt;.<br>W oknach chat zamigotało tu i ówdzie, pozapalano naftowe lampy. Znienacka ujrzeli, że ktoś wychodzi z osady ku plantacjom. Barczysty chłop z kurtką przerzuconą przez ramię, laską w ręce i psem u nogi. Był to stróż nocny z wilczurem.<br>- Paskudna sobaka - wzdrygnął się Wasyl. - Nie ma co czekać, ganiajmy na ten skraj plantacji. Musimy zdążyć, zanim on obejdzie w krąg jezioro.<br>Kiedy dopadli arbuzów, ręce im się trzęsły i skóra cierpła ze strachu, że lada chwila z mroku wyskoczy wilczur. Zamierali nasłuchując, ale wokół panowała cisza. Poruszali się niemal po omacku, wymacując na ziemi arbuzy wśród chropawych łodyg i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego