Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
nikt inny, widział panią ze szlauchem... Panią o stalowych łydkach, z petem w uszminkowanych ustach!...
Zygmunt srający pod siebie.
Po takim wystawaniu w oknie to tylko rozciągnięty czarny sweter, podcięte łapy i micha z wodą! Grzązł po uszy w egzystencjalnych klimatach. Poddawał się. Ten stan mógłby porównać do przebudzenia po gargantuicznej nocy, gdy około południa, po bezbarwnym śnie, ostatnie obrazy balangi opadają na dno pamięci. Ale cóż, nikt jeszcze nie wymyślił klina na tak depresyjnego splina. Na Boga! na jakim świecie żył Zygmunt, skoro emtiwi, diwidi, empetrzy, eremef, okaes i "jest super" nie pomagało?
Ale - jak mówi mądre powiedzenie - nigdy nie
nikt inny, widział panią ze szlauchem... Panią o stalowych łydkach, z petem w uszminkowanych ustach!...<br>Zygmunt srający pod siebie.<br>Po takim wystawaniu w oknie to tylko rozciągnięty czarny sweter, podcięte łapy i micha z wodą! Grzązł po uszy w egzystencjalnych klimatach. Poddawał się. Ten stan mógłby porównać do przebudzenia po gargantuicznej nocy, gdy około południa, po bezbarwnym śnie, ostatnie obrazy balangi opadają na dno pamięci. Ale cóż, nikt jeszcze nie wymyślił klina na tak depresyjnego splina. Na Boga! na jakim świecie żył Zygmunt, skoro emtiwi, diwidi, empetrzy, eremef, okaes i "jest super" nie pomagało?<br>Ale - jak mówi mądre powiedzenie - nigdy nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego