Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
podłogę, wzbije w powietrze i
niczym biała gołębica uleci w niebo. Stał zapatrzony i nie widział, jak
zza rogu wysuwa się brat Jadźki z cebrzykiem pomyj. Tadzio zaszedł
Witię od tyłu i w chwili, gdy ten w swej wyobraźni trzymał w tym walcu
Jadźkę w ramionach - chlusnął na niego pomyjami, garnirując jego włosy
resztką marchwi i nitkami makaronu. Takim go właśnie ujrzała przez okno
Jadźka, wyrwana z kołowrotu somnambulicznego tańca krzykiem Tadzia:
"Podglądać to możesz swoją babkę!".
Rzucił się Witia łapać małego Kargula, ale za rogiem domu natknął się
na dużego. Władysław Kargul stał wsparty na widłach. Jego spojrzenie
nie pozostawiało
podłogę, wzbije w powietrze i<br>niczym biała gołębica uleci w niebo. Stał zapatrzony i nie widział, jak<br>zza rogu wysuwa się brat Jadźki z cebrzykiem pomyj. Tadzio zaszedł<br>Witię od tyłu i w chwili, gdy ten w swej wyobraźni trzymał w tym walcu<br>Jadźkę w ramionach - chlusnął na niego pomyjami, garnirując jego włosy<br>resztką marchwi i nitkami makaronu. Takim go właśnie ujrzała przez okno<br>Jadźka, wyrwana z kołowrotu somnambulicznego tańca krzykiem Tadzia:<br>"Podglądać to możesz swoją babkę!".<br> Rzucił się Witia łapać małego Kargula, ale za rogiem domu natknął się<br>na dużego. Władysław Kargul stał wsparty na widłach. Jego spojrzenie<br>nie pozostawiało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego