wiem, i czuję, że dojadę przecież, wyjdę na brzeg; że powiozą mnie do białego szpitala, w którym trzeba będzie doczekać tego dnia, chwycić strach za gardło, odejść. Nie umiem się bronić przed smutkiem, wszystko jest tak odległe i nieważne na tym ogromnym oceanie. Tu jest <page nr=110> tylko wiatr i deszcz, i gdakająca Amerykanka, i podłoga uciekająca spod nóg, i wieczny ból głowy. Umrzyjmy prędko, zsuńmy się poprzez białą poręcz w bure fale, nie pozwólmy temu statkowi przybić do żadnego brzegu. Biedna, ugłaskana woda jest zbyt słaba, aby go pochłonąć.<br>Sierpień<br>Rzeka Świętego Wawrzyńca. Ląd jest po drugiej stronie Oceanu.<br>Płyniemy nocą. Jest