Dzwonić do kogoś, może do Rubina, żeby przegonił? Bez sensu. Po co go wciągać. To prywatna rozgrywka Zygmunta z Szatanem, dwuosobowa gra na czas, na zmęczenie przeciwnika. Ale przecież wiecznie w mieszkaniu nie będzie siedział. Wcześniej czy później będzie zmuszony wyjść. Nie dziś, to jutro, pojutrze, za tydzień spotka go gdzieś na ulicy, w sklepie, w autobusie i w tysiącach innych miejsc. Kwestia czasu. Jeśli nie samego Północnego spotka, to na pewno jego spojrzenie, oddech, cios. W łopocie ptaka! W bezzębnym uśmiechu starca! W czerwieniącym płatku dziecięcego ucha! W napiętym udzie kobiety! W zimnym kołataniu serca! W przekleństwie gnijącym pod językiem