mnie w miejscu, chińszczyzna upada na podłogę, pęka na kilka kawałków.<br>- Szkoda jej... Dostałem od takiego Rosjanina. Podobno sporo była warta. Nic innego nie mam.<br>- Jacek schował się? - powtarzam.<br>- Tak... Szedłem za nim, widziałem go.<br><page nr=166> - Gdzie, kiedy?<br>- Niedawno. Tydzień temu, nie, nie tydzień, wcześniej... Doszedłem za nim do Marcowej. Tam gdzieś mieszka. - Marcowa? Gdzie to jest? Mieszkanie Jacka, do którego się włamałem, było na innej ulicy. - Szedłem za nim, powiedział, że nic nie sprzeda, i uciekł, stałem tam dwa dni.<br>Policja go stamtąd zabrała. Zapewne nasłał ich na niego Jacek, chcąc się jego pozbyć. Nie daruje mu tego. Przywiera do mnie