rąk przyzwyczaić do tych brył, do grud, do tych złomów... Pan tego dźwigać nie będzie... Te łomy, te skały-kawały... czarne. Najgorsze to, że czarne.<br>ANTEK Cóż... wojna mię wyrwała z tej największej warszawskiej restauracji, spomiędzy tych stolików mahoniowych na biało, spomiędzy kielichów kryształowych na rubinowo, z których lubił pijać generał Wyborowa... spomiędzy serwisów porcelanowych, na których jadał pan prymas...<br>KLARA Zobaczy pan... wróci prymas do porcelany... wróci generał do baterii kryształów, a Tony (z akcentem cudzoziemskim!) wróci do ukochanej restauracji i pokieruje szkłem, porcelaną, armią kelnerów i pikolaków...<br>ANTEK przeczesując palcami swe przebujne włosy ...Mo-że... ale do tego czasu