jego wina i nic na to nie poradzi.<br><tit>Powołanie</><br>My, chłopcy, zadomowiliśmy się w Esfahanie niemal natychmiast i już po kilku dniach czuliśmy się tu jak u siebie, choć różniliśmy się od swoich miejscowych rówieśników nie tylko strojem, ale jaśniejszym odcieniem skóry, a blondyni - kolorem włosów, bo tutaj wszyscy mieli gęste, czarne, często kędzierzawe czupryny, i byliśmy siebie nawzajem ciekawi, i ilekroć spotykaliśmy się, próbowaliśmy się porozumieć, ale wszystko musiało odbywać się poza słowami, bo nie znaliśmy swoich języków, było więc sporo wymachiwania rękoma i uśmiechów,<br>i mieliśmy ogromną ochotę powymieniać się z nimi na cokolwiek, no, choćby na buty, ale