Magwerowi szeroko ręce i nogi. Kucnął przy jego głowie, przytknął chłopakowi dłonie do włosów, przycisnął twarz do ziemi. Zamknął oczy. Musiał odegnać myśli, odpędzić uczucia, zapomnieć o tym, co dziś widział. I zrobił to.<br>Ziemio, matko ludzi i drzew, twą kością kamień, co z ludzkiej kości powstaje. Twoim ciałem żyzna gleba, co z ciał drzew pochodzi. Tyś Matką i ludzi, i drzew, a ja przecież jestem Liściem, wybrańcem. Pomóż mi, Matko, pomóż uratować tego chłopaka, wróć mu siły, wróć mu wzrok i słuch, daj jego ramionom siłę. Potrzebuję go, Matko, do pomsty, do wróżdy sprawiedliwej na zdrajcy, na mordercy mego brata