Marusarzowi zależało na tym, aby jak najszybciej dobrnąć do<br>trzech Studni, gdzie u znajomego Słowaka w schronisku<br>planował odpoczynek. Obszedł jezioro poniżej zabudowań,<br>zachowując ostrożność, gdyż wiedział, że w pobliżu znajduje<br>się placówka żandarmerii słowackiej.<br> - Ruki hore! - usłyszał, kiedy wydawało mu się, że<br>najgorsze już za nim. Pięciu żandarmów otoczyło go ze<br>wszystkich stron.<br> Zaraz też komendant placówki, położonej - jak się<br>okazało - o jakieś pięćdziesiąt metrów od miejsca zatrzymania,<br>zaczął przesłuchiwać Staszka. Poznał go zresztą natychmiast,<br>gdyż sam był zawodnikiem. W polskiego kuriera<br>wstąpiła nadzieja: "Nie będzie chyba świnią - pomyślał.<br>- Na pewno mnie nakarmi i puści wolno".<br> Rychło jednak Staszek przekonał się, że