się wspinać. Dokąd chcesz się wspiąć? - pytała. Do domu. Do ich domu w Peru wchodziło się bardzo wysoko.<br><br>Ben i Zo[]la grali w kościele, on na skrzypcach, ona na fortepianie. Kiedy ćwiczyli, Michał uciekał z domu - karaluchy to jeszcze nic! Ben wkładał krawat, starannie wyprasowaną koszulę, Zo[]la oglądała go ze wszystkich stron. Drewniane sklepienie kościoła miało kształt namiotu, kotara w ścianie i podium też przypominały synagogę. I skromne, blade witraże w abstrakcyjne wzory. Nie było krzyża, Jezus poniósł go za nich. Ani posągów, ani świętych obrazów - żadnych bożków, zgodnie z przykazaniami. Ani żadnej pracy w sobotę, z wyjątkiem pomagania chorym. W