Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Powrót do Breitenheide
Rok wydania: 1998
Rok powstania: 1997
najjaśniejszego pana przyjeżdżają, żeby mieć zupełny spokój. Albo i on sam, jak mu się zachce z młódkami pofolgować. Stąd i te zakryte powozy, straże. A ludzie, wiadomo...
Do gospody weszło czterech mężczyzn, dobrze już pijanych i hałaśliwych. Usiedli w rogu, zażądali kiełbasy, mocnej śliwowicy i piwa.
- Brunnenbauern, kopacze studzien - szepnął gospodarz. - Nie wiadomo skąd. Jeżdżą całe lato za robotą po okolicy.
- Hej, Schulze, a co to za cudaka poisz tam u siebie? Chodź no tu, chłopie! - Największy z nich, olbrzymi grubas o wygolonej głowie odsunął zydel zapraszającym ruchem.
- To gość, Francuz. Dalibyście spokój.
- Francuz? W życiu nie widziałem Francuza - ogłosił drugi
najjaśniejszego pana przyjeżdżają, żeby mieć zupełny spokój. Albo i on sam, jak mu się zachce z młódkami pofolgować. Stąd i te zakryte powozy, straże. A ludzie, wiadomo...<br>Do gospody weszło czterech mężczyzn, dobrze już pijanych i hałaśliwych. Usiedli w rogu, zażądali kiełbasy, mocnej śliwowicy i piwa.<br>- Brunnenbauern, kopacze studzien - szepnął gospodarz. - Nie wiadomo skąd. Jeżdżą całe lato za robotą po okolicy.<br>- Hej, Schulze, a co to za cudaka poisz tam u siebie? Chodź no tu, chłopie! - Największy z nich, olbrzymi grubas o wygolonej głowie odsunął zydel zapraszającym ruchem.<br>- To gość, Francuz. Dalibyście spokój.<br>- Francuz? W życiu nie widziałem Francuza - ogłosił drugi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego