wypaść z niej z nowym zapasem wymysłów i gestów. <br>Między nimi kręcił się tłum dzieci, wyrostków, kobiet, <orig>chałaciarzy</>, a wszystko gestykulowało, skakało, dopadało, chwytało się wzajem za guziki i gadało bez przerwy. <br>Śmiejąc się wyjeżdżali Hubert i Gabi z miasteczka. Ale Hubert doskonale czuł, że od tego śmiechu łzy jak grad spływają mu po twarzy. <br>Złościł się na siebie, zacinał wargi, powstrzymywał w piersiach łkanie, a łez tych przeklętych nie mógł wcisnąć pod powieki. <br>Ukradkiem spojrzał na Gabi. Schowała twarz w ręce, mokre i drżące. <br>Wówczas to prawda Lizety uderzyła Huberta w samo serce. <br>XIII<br>Jęknął Hubert i załamał ręce, ujrzawszy