posługiwał, bo w głębi duszy nie cierpiał pompy i wszelkich form pretensjonalnego ceremoniału.<br>- Witam, ekscelencjo.<br>- Panie hrabio - ukłonił się ceremonialnie Shilard Fitz-Oesterlen. - Ach, raczcie wybaczyć. Może już powinienem mówić: jaśnie oświecony książę? Wasza wysokość regencie? Wasza mość sekretarzu stanu? Na honor, wasza wielmożność, godności sypią się na was takim gradem, że doprawdy nie wiem, jak mam tytułować, by nie uchybić protokołowi.<br>- Najlepiej będzie "wasza królewska mość" - odrzekł skromnie Dijkstra. - Wiecie wszak, ekscelencjo, że to dwór czyni króla. A nieobcy jest wam zapewne fakt, że gdy ja krzyknę: "Podskakiwać!", to dwór w Tretogorze pyta: "Jak wysoko?" <br> Ambasador wiedział, że Dijkstra przesadza