rozmachem walnął Reynevana pięścią w kark. Henryk Baruth poprawił z drugiej strony. Widząc, że książę Jan nie reaguje, że patrzy w bok z kamienną twarzą, doskoczyli następni, wśród nich jakiś Seidlitz albo Kurzbach z rybami w polu czerwonym. Reynevan dostał w oczodół, świat zginął w wielkim błysku. Skulił się pod gradem ciosów. Dobiegł ktoś jeszcze, Reynevan upadł na kolana, uderzony w ramię turniejową maczugą. Zasłonił głowę, maczuga boleśnie palnęła go w palce. Dostał potężnie w nerki, padł na ziemię. Zaczęto go kopać, więc zwinął się w kłębek, chroniąc głowę i brzuch.<br>- Stać! Dość! Natychmiast przestać!<br>Ciosy i kopniaki ustały. Reynevan otworzył