Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
ścigające pojedynczych grodowych. Tak by się zapewne stało, gdyby żołnierze czmychnęli do Gorczem. Ale oni, wypchnięci z placu pierwszym porywem, szybko doszli do siebie i zaczęli porządkować szyki.
I cięli wyciągające się ku nim ręce, wykrzykujące przekleństwa twarze, nie osłonięte żadną zbroją piersi. Choć sami umierali, gnieceni ludzką masą, zasypywani gradem kamieni, okładani tysiącami ciosów, to jednak za śmierć każdego banowego żołnierza buntownicy musieli zapłacić po wielokroć duszami. Ranni i zabici padali na ziemię, lała się krew, jęk aż palił uszy.
Lecz cierpienie, bliskie i wszechobecne, nie przerażało ludzi. To ono dawało im siłę, potęgowało wściekłość i nienawiść. Już nie za
ścigające pojedynczych grodowych. Tak by się zapewne stało, gdyby żołnierze czmychnęli do Gorczem. Ale oni, wypchnięci z placu pierwszym porywem, szybko doszli do siebie i zaczęli porządkować szyki.<br>I cięli wyciągające się ku nim ręce, wykrzykujące przekleństwa twarze, nie osłonięte żadną zbroją piersi. Choć sami umierali, gnieceni ludzką masą, zasypywani gradem kamieni, okładani tysiącami ciosów, to jednak za śmierć każdego &lt;orig&gt;banowego&lt;/&gt; żołnierza buntownicy musieli zapłacić po wielokroć duszami. Ranni i zabici padali na ziemię, lała się krew, jęk aż palił uszy.<br>Lecz cierpienie, bliskie i wszechobecne, nie przerażało ludzi. To ono dawało im siłę, potęgowało wściekłość i nienawiść. Już nie za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego