koło podskoczyło na jakimś korzeniu tak niefortunnie, że boleśnie stuknęliśmy się łepetynami. Katia wybuchnęła śmiechem, ja przepraszałem speszony i więcej nie próbowałem takich "tete a tete". <br> I pomyśleć, że ta, niewinna w efekcie, przejażdżka linijką, co prócz pleców niczego innego nam nie połączyła, ściągnęła burzę na głowę Kati. Gromy miotał graf-ojciec, że dorosła panna na wydaniu - plecy w plecy z korepetytorem, w lesie! Gorza! O, tempora, o, mores! Jako potencjalny uwodziciel w stylu grzbietowym zostałem też pouczony przez hrabinę Olgę, bym unikał kompromitującego przebywania we dwoje z Katią (!). No i znów wypadnie mi się cofnąć, wrócić do opuszczonych pozycji, bo