głowy, i odważnie śledziło zza rogu każdy <br>krok wrogów...). Co do mnie, królewskiego wygnańca <br>z dalekiej ziemi, to chodziłam po podwórzu smutna, blada <br>i tajemnicza, tęskniąc za Durazzo, "swoim Durazzo", <br>tonącym w zieleni pomarańczowych gajów i czekającym <br>na mnie na próżno już od lat... <br><br>Czasem zapominałam niemal o otaczającej mnie gromadce <br>i siadając na ławeczce pod kasztanem (tak się jakoś <br>zawsze składało, że obok Adeli...) snułam plany oswobodzenia <br>mojej ojczyzny. Dziewczynki i chłopcy otaczali mnie zwartym <br>kręgiem i słuchali mnie drżący i przerażeni, <br>pełni na przemian to entuzjazmu, to śmiertelnej trwogi, to <br>współczucia, napełniającego łzami wszystkie oczy. <br>Jakże bowiem nie współczuć