służba, jak przechodził, schylała głowy albo nawet gięła się w pół. Pani Konczaninowej tak to weszło w krew, że radca długo nie oglądał jej twarzy, a ponieważ cala żeńska część rodziny Konczaninów chodziła ubrana w podobne perkale, brał ją za jedną z córek... Któregoś dnia zagadnął Konczanina, że przy takiej gromadce dzieci przydałaby się gospodyni.<br>- Gospodyni jest! - odrzekł. - I złego słowa na nią powiedzieć nie mogę. <br>I dopiero zrobiło się radcy głupio. <br>Zsiadłe mleko znacznie złagodziło jego męki, umył się w zimnej wodzie do pasa, parskał, prychał jak koń, potem wytarł się szorstkim ręcznikiem, skóra poczerwieniała, jakby za chwilę miała trysnąć