o 6.40 pojechałem. Siadam, daję dziesięć tysięcy, a kierowca na mnie tak patrzy, jakby czegoś chciał, to się w końcu pytam. I patrz pan, podrożały. Ale jak trzeba, to trzeba, dwa tysiączki wyjąłem, siadłem sobie z tyłu i jadę. Na górce, zaraz za kapliczką, Mańkowski stał ciągnikiem i coś grzebał, nowy ciągnik, miesiąc jak kupił i już mu tam coś nie tak, byle co teraz robią, nic to warte, a gadałem, żeby ruskiego nie kupować... - sztachnięcie i łyk z butelki trwają tyle co dwa przystanki pekaesu.<br>- W Sękowej wsiadł Romek, ten co jego żona umarła na jesieni. Ja ją dobrze