Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Watażka pchnął mnie lekko na łóżko.
I choć rzeczywiście nie było to ani gwałtowne, ani brutalne pchnięcie, osunąłem się jak ścięty, upadłem na bok.
Watażka podrzucił czuprynę i podparł się pod boki.
- No i cacy - powiedział z krzywym uśmiechem.
- No? Przypomnieliśmy sobie, tak?
Znów ręka zaświerzbiała?
Znów by się chciało grzmotnąć pięścią i pielęgniarza z nóg zwalić?
Ale to już nie te czasy, prawda?
To już nie ten kawał chłopa, co?
Tu na każdego jest sposób, zapamiętaj, co mówię po dobroci.
Leżąc powalony na karmazynowym kocu powiedziałem z całym przekonaniem: - To są czyste insynuacje, człowieku!
- Insy... co? - zdumiał się.
- Brednie - odparłem
Watażka pchnął mnie lekko na łóżko.<br>I choć rzeczywiście nie było to ani gwałtowne, ani brutalne pchnięcie, osunąłem się jak ścięty, upadłem na bok.<br>Watażka podrzucił czuprynę i podparł się pod boki.<br>- No i cacy - powiedział z krzywym uśmiechem.<br>- No? Przypomnieliśmy sobie, tak?<br>Znów ręka zaświerzbiała?<br>Znów by się chciało grzmotnąć pięścią i pielęgniarza z nóg zwalić?<br>Ale to już nie te czasy, prawda?<br>To już nie ten kawał chłopa, co?<br>Tu na każdego jest sposób, zapamiętaj, co mówię po dobroci.<br>Leżąc powalony na karmazynowym kocu powiedziałem z całym przekonaniem: - To są czyste insynuacje, człowieku!<br>- Insy... co? - zdumiał się.<br>- Brednie - odparłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego