Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
0 Jezu... - skrzywił się nagle i przycisnął ręce do okaleczonego czoła.
- Znów mnie łupie.
Rany boskie...
Będąc świadkiem jego cierpienia myślałem: technikę wskrzeszania mają jeszcze nie dopracowaną, skoro podniósłszy go z mogiły, na której kwitnie białej róży kwiat, nie uwolnili Jasieńka od skutków kontuzji po szrapnelu, który go w czoło grzmotnął.
Kość tam się załamała, w ogóle nie ma tam kości, tylko takie pulsujące wgłębienie pod skórą, gdyby nacisnąć palcem, można by namacać zwoje mózgu, och, wyobrażam sobie, jak to boli!
Twarz jego znów zagorzała rumieńcem, który znika powoli, a otępiałe z bólu oczy odzyskują roztropne wejrzenie.
Wówczas pytam z należnym
0 Jezu... - skrzywił się nagle i przycisnął ręce do okaleczonego czoła.<br>- Znów mnie łupie.<br>Rany boskie...<br>Będąc świadkiem jego cierpienia myślałem: technikę wskrzeszania mają jeszcze nie dopracowaną, skoro podniósłszy go z mogiły, na której kwitnie białej róży kwiat, nie uwolnili Jasieńka od skutków kontuzji po szrapnelu, który go w czoło grzmotnął.<br>Kość tam się załamała, w ogóle nie ma tam kości, tylko takie pulsujące wgłębienie pod skórą, gdyby nacisnąć palcem, można by namacać zwoje mózgu, och, wyobrażam sobie, jak to boli!<br>&lt;page nr=108&gt; Twarz jego znów zagorzała rumieńcem, który znika powoli, a otępiałe z bólu oczy odzyskują roztropne wejrzenie.<br>Wówczas pytam z należnym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego