pięść miał twardą jak dębowy kołek, oprzytomniałem na schodowej klatce i złorzecząc głośno mojej biednej matce, co mnie zrodziła na takie tragedie, schodziłem na dół śmiejąc się bezwiednie". Inżynier stał przede mną nagi, ciało jego o rzeźbiarskich wysklepieniach i proporcjach przypominało posąg Apolla z Amyklai, całość jednak była raczej w guście barbarzyńskim (myśląc kategoriami estetycznymi starożytnego Greka), gdyż rogi rozprzestrzeniały się nad jego głową majestatycznie, przygniatały, rzekłbym, to boskie ciało. "Mówiłeś wierszem jak wyrocznia" - odezwałem się, "nic o tym nie wiem - zdziwił się - wydawało mi się, że tylko się obnażam", "już cię nie swędzi?", "nie swędzi, ale jak najszybciej muszę się