kurzy się ze łba, tymczasem drobnym kroczkiem wyszedł stamtąd, z głębi wrzawy, brzęku mis i gęstych woni polewek i kapusty, całkiem niespodziewany w tych okolicznościach markiz de Sade.<br>Nie mogłem wyobrazić sobie, co robił na naszej uczcie narodowej, ale mogłem pojąć, dlaczego ją tak spiesznie opuszczał.<br>Nie nauczyli się Francuzi gustować w naszym menu, a my we francuskiej miłości, z obopólną stratą zapewne, zamiast erotyki braliśmy od nich Napoleona stając do usług i co w tym była za przyjemność?<br>Markiz de Sade na polskiej uczcie narodowej!<br>To niemal stypa i "Dziady".<br>Co to będzie?<br>Nic nie będzie, bo markiz właśnie stamtąd