górze nogami, próbując uwolnić się od uścisku tragarzy, lecz w tej chwili poczuł, że znajduje się głową w dół, że najwidoczniej znoszą go w wielkim pędzie po pionowym chodniku jakiegoś wąskiego korytarza; i prof. Mmaa nie tylko przestał wierzgać, lecz przeciwnie, przeraził się, że go upuszczą i że spadnie gdzieś het, na nieznane dno nieznanej studni.<br> Nieznane dno okazało się przystankiem lub może nawet celem wędrówki, ponieważ zamaskowani zapachem czarnej magnolii tragarze zatrzymali się, położyli prof. Mmaa na ziemi i odwrócili go nogami do dołu.<br> - Sss... - powtórzył jeden z nich. - Spokojnie, nie ma się czego bać!<br> A równocześnie drugi tragarz odsunął