Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
na twarzy. Łobanow dostał dwójkę ze sprawowania i za karę przeniesiono go do pierwszej "C". Aleksandrowa z potężnie zapuchniętym okiem Drzazga zaprowadził do lekarza. Jeśli chodzi o mnie, to dyrektor na pożegnanie powiedział mi tylko oschle:

- Okazałeś się złym kolegą... Będziesz sam siedział w ławce... Pamiętaj, że solidarność to sprawa honoru każdego ucznia...

Wracając do domu wstąpiłem do Wani. Ciotka Mandrowska kręciła wyżymaczkę umocowaną do balii i przepuszczała przez nią świeżo wypraną bieliznę. Oczy miała z każdym dniem coraz bardziej wyłupiaste, wole przewalało się z góry na dół jak ugniecione ciasto. Sapała z wysiłku i zmęczenia. Wani nie było.

Chwyciłem oburącz
na twarzy. Łobanow dostał dwójkę ze sprawowania i za karę przeniesiono go do pierwszej "C". Aleksandrowa z potężnie zapuchniętym okiem Drzazga zaprowadził do lekarza. Jeśli chodzi o mnie, to dyrektor na pożegnanie powiedział mi tylko oschle:<br><br>- Okazałeś się złym kolegą... Będziesz sam siedział w ławce... Pamiętaj, że solidarność to sprawa honoru każdego ucznia...<br><br>Wracając do domu wstąpiłem do Wani. Ciotka Mandrowska kręciła wyżymaczkę umocowaną do balii i przepuszczała przez nią świeżo wypraną bieliznę. Oczy miała z każdym dniem coraz bardziej wyłupiaste, wole przewalało się z góry na dół jak ugniecione ciasto. Sapała z wysiłku i zmęczenia. Wani nie było.<br><br>Chwyciłem oburącz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego