Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
się ubierać.

- Wyrosłeś, panie święty... Koń z ciebie się zrobił... Podobny jesteś bardziej do ojca niż do matki... Może to i lepiej... A ja, proszę ciebie, szczęśliwie żony nie mam, dzieci nie mam... Co zarobię - to moje. Byłem, panie święty, w Persji, w Turcji... Widziałem sułtana Abdul Hamida... Turcy Polaków honorują... Nie tak jak to rosyjskie chamstwo. Oni, panie święty, rozbiorów nie uznają... Powiadam ci, kawał świata zwiedziłem... Nikomu nie zostawlę spadku... Ani twojej matce, ani tobie... Wszystko wydam... Oszczędzać nie będę...

Podczas kolacji wuj grymasił, wąchał każdą potrawę, wreszcie poprosił o jajecznicę.

- Upały, panie święty... Wszystko się psuje... Te zrazy
się ubierać.<br><br>- Wyrosłeś, panie święty... Koń z ciebie się zrobił... Podobny jesteś bardziej do ojca niż do matki... Może to i lepiej... A ja, proszę ciebie, szczęśliwie żony nie mam, dzieci nie mam... Co zarobię - to moje. Byłem, panie święty, w Persji, w Turcji... Widziałem sułtana Abdul Hamida... Turcy Polaków honorują... Nie tak jak to rosyjskie chamstwo. Oni, panie święty, rozbiorów nie uznają... Powiadam ci, kawał świata zwiedziłem... Nikomu nie zostawlę spadku... Ani twojej matce, ani tobie... Wszystko wydam... Oszczędzać nie będę...<br><br>Podczas kolacji wuj grymasił, wąchał każdą potrawę, wreszcie poprosił o jajecznicę.<br><br>- Upały, panie święty... Wszystko się psuje... Te zrazy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego