do snu na polowym łóżku, w ciemnej sionce Szamotulskiej, widział dalszy swój los, zawisły poniekąd na krótkiej lince, i Zochę, której nie kochając pragnął, do której w tym głodzie i osamotnieniu o mało prosto z dworca nie <page nr=189> <br>pobiegł. Dobrze, że się przemógł. Może zastałby u niej w sklepie mecenasa. Szpakowaty hrabia z Żydów mógłby się do niej uśmiechnąć: "Przepraszam, pani Zosieńko, jeśli takie pani życzenie, to ja dam parę złotych biedakowi, żeby nas nie nachodził... "<br>Nie było czym oddychać w tej sionce. Z półek, na których Szamotulska trzymała nie wyprzedany towar, parował zgniły odór nadpsutych warzyw. Skraplał się na zimnym tynku