je gubili, tworząc to, co dziś nazywamy zbójnickim pokładem. Robili to wszystko nie tylko po to, aby zatrzeć po sobie ślady, ale także, aby ułatwić transport tych rzeczy. A tak naprawdę, nie było to żadne złoto, srebro, czy drogie kamienie. Częściej guziki, wisiorki, różne przedmioty metalowe, ozdoby z uprzęży końskich i temu podobne. Dla tych to mizernych pożytków ludzie ukrywający się w górach ryzykowali wolność. To, co zostało uszkodzone podczas rabunku lub podziału łupów, zwykle porzucali. Na przykład złamany mosiężny pierścionek i właściwie wszystko, co dzisiaj po nich można znaleźć. Czasem też coś zgubili.<br>W ciemnej niszy jakieś 30 metrów od wejścia, któryś