że wypełnią zadania, jakie im zlecono.<br>W latach pięćdziesiątych ukazało się kilkanaście książek, które mniej więcej odpowiadały poziomowi literatury radzieckiej. Bohaterami byli oczywiście robotnicy, ludzie szlachetni, odważni i pragnący nade wszystko dobra narodu i socjalizmu. Autorzy opisywali ciężką i żmudną pracę, której przeszkadzali wrogowie: kułacy, sklepikarze, byli ziemianie, wtyczki zachodniego imperializmu. Były to tak zwane produkcyjniaki, chętnie przyjmowane przez wydawców. Ktoś nazwał je podręcznikami do kampanii buraczanej, ziemniaczanej i prymitywnej racjonalizacji. Dziś niektórzy koledzy wstydzą się tych utworów i chętnie pomijają je w swych biografiach. Ci, którzy obecnie są na fali, przyznają się do tych "dzieł", bo trudno, "scripta manent", nie