saksofonistą Johnem Zornem i perkusistą Mickiem Harrisem Laswell zakłada grupę PainKiller. To, co grają, można określić jako fuzję improwizowanego jazzu ze skrajnie agresywnym metalem.<br><br>Fenomen Laswella nie polega na wirtuozerii instrumentalnej. Owszem, basistą jest niezłym, ale na pewno są od niego lepsi. Otóż swoje przewagi Laswell wykazuje raczej jako pomysłodawca, inspirator, także jako producent nagrań. Zdaje się, że nikt nie potrafi oszacować, w ilu płytach ma swój udział. Mówi się o setkach albumów. Efekt jest taki, że w ostatnich latach każda kolejna płyta firmowana przez Laswella, ot choćby najnowsza "Rhythm and Recurrence", wywołuje u słuchacza nieuchronne wrażenie <orig>déj vu</>.<br><br>Nic dziwnego