gdy zwrócił na siebie uwagę zarówno siłą, jak zręcznością - dopuszczony został do młota i kowadła. Prawdziwie, zasmakował w nowej pracy Wnet jakoś zaprzyjaźnił się z Andrzejem Marteau.<br>Był to stary, brodaty człowiek, hutnik, jeden z najpierwszych w osadzie. Zaprosił on Derkacza do siebie Po pracy raz i drugi, na szklankę jabłecznika. Z ciekawością wysłuchiwał, gdy Derkacz - jak to umiał opowiadał o San Domingo, a także o wojnach włoskich, ba! nawet o rodzinnej Lubczy...<br><page nr=99> Miał, widać, bystry jeszcze i żywy umysł, bo często wtrącał do tych opowiadań trzeźwe i rozsądne uwagi. Wzajemnie też mówił Derkaczowi o swoim życiu tudzież o Francji. Okazało