ci tam idzie?<br>- Jak krew z nosa - padła niechętna odpowiedź.<br>Gdy wrócił na rewir, przed Francuzami stał Kantara. Coś im usilnie tłumaczył, pochylał się nad jadłospisem i przykładał palce do czoła zakrzywiając je na kształt rogów. Roman przyspieszył kroku, bezceremonialnie odepchnął Kantarę od stołu i widząc, że Francuz pokazuje na jadłospisie pieczeń baranią, objaśnił szybko: - C'est le mouton... róti de mouton...<br>- Aa ouiiii... róti de mouton - ubawiony Francuz zwrócił się do żony - c'est vraiment comique... he, he...<br>Boryczko złym okiem spojrzał na Kantarę.<br>- Idźże, idźże, tumanie, szkoda, żeś jeszcze nie ryczał beee".<br>Kantara wybałuszył oczy.<br>- No, a jak im miałem wytłumaczyć