z którego spuszczono powietrze, nawet syku z siebie nie wydał. Zygmuntowi i Trawce nie pozostało nic innego, tylko wyprowadzić go w miarę szybko na zewnątrz. Tam Rubin na dokładkę dostał po mordzie, Bocian po nerach, a Zygmunt ucałował pięść jednego, potem drugiego charta. I mogli już sobie iść.<br>- Nie daruję, jak Boga kocham, nie daruję - mamrotał Rubin, rozcierając zdrętwiałe ramiona.<br>- A co im zrobisz? Śmieszny jesteś, wiesz? Boże, jaki śmieszny, nawet sobie nie wyobrażasz, z tym swoim "nie daruję", pankowym światopoglądem i mamusią gotującą synkowi obiadki. Niezależność, wolność, pis end law. Długo tak jeszcze pociągniesz? Nie te czasy, nie te klimaty. No idź