nie rozumem. Dodałem, że nie wierzę w realność głównego postulatu, w utworzenie legalnych, wolnych związków zawodowych, ani w to, że może dać coś dobrego konfrontacja polityczna na wielką skalę w naszych obecnych warunkach. Powiedziałem też, że ważne jest nie tylko to, czy robotnicy wywalczą wolne związki zawodowe, ale i na jak długo je wywalczą. Czy celowe jest walczyć o nie, by wytrwały tyle, ile trzeba na przygotowanie "bratniej pomocy" przez "sojuszników"? Janek się nie zgodził. Podobnie Helena, z którą zamieniłem parę słów. Lityński twierdził, że WZZ to absolutne minimum i jeżeli władze nie zgodzą się na ich utworzenie, to znaczy, że nie godzą