Przypominała posąg bogini z antycznego statku, dumne zwieńczenie hiszpańskich galeonów - ale nie potrafił teraz o niej myśleć.<br>Był pewien, że nareszcie dojrzewało w nim owo przez lata wyczekiwane coś, wzbudzone bodźcem pochodzącym z tego demonicznego świata. W Paryżu, w zgiełku kawiarni, licytacji nazwisk, szaleństwie pieniędzy czuł się przez lata całe, jak gdyby go uśpiono, odjęto wrażliwość, pozbawiono gorącej łzy, tego pełnego uczuć westchnienia nad życiem, do którego zdolność czyni ze zwykłego śmiertelnika artystę. Wyobraził sobie, że cała francuska sztuka, tworzona w falach przejrzystego światła, w kulturze wina i wiatru od południowych mórz, cała ta gmatwanina tendencji, nurtów i snobizmów przypomina kopalnię, w