Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
własnej matki i przyglądałem się jej z podziwem. Wyglądała wspaniale w tym swoim spokoju, gdy bez trwogi pełna godności, niczym matka Grakchów, tuliła nas do siebie.

- Mamo, co to będzie? Co mama robi? - zapytała Krysia ze zdziwieniem i lękiem.

- Robię to, co robiłby wasz ojciec, gdyby był z nami - odrzekła, jak gdyby chciała w samej sobie utwierdzić poczucie odpowiedzialności za nasz los.

Z małych okienek na strychu widać było dokładnie, co działo się za bramą. Dokoła napastników gromadziła się garstka gawiedzi i przyglądała się obojętnie ich poczynaniom. Kobiety w chustkach rozmawiały gestykulując rękami.

Padał rzadki, mokry śnieg i szybko topniał zamieniając się
własnej matki i przyglądałem się jej z podziwem. Wyglądała wspaniale w tym swoim spokoju, gdy bez trwogi pełna godności, niczym matka Grakchów, tuliła nas do siebie.<br><br>- Mamo, co to będzie? Co mama robi? - zapytała Krysia ze zdziwieniem i lękiem.<br><br>- Robię to, co robiłby wasz ojciec, gdyby był z nami - odrzekła, jak gdyby chciała w samej sobie utwierdzić poczucie odpowiedzialności za nasz los.<br><br>Z małych okienek na strychu widać było dokładnie, co działo się za bramą. Dokoła napastników gromadziła się garstka gawiedzi i przyglądała się obojętnie ich poczynaniom. Kobiety w chustkach rozmawiały gestykulując rękami.<br><br>Padał rzadki, mokry śnieg i szybko topniał zamieniając się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego