Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
usiadłem na brzegu łóżka.

- Jak ty do mnie mówisz, smarkaczu! Oszalałeś Wyjdź stąd! Wyjdź stąd! W tej chwili!

- To ja, Kaziu - powtórzyłem drżącym szeptem.

Pochyliłem się nad nią i przywarłem ustami do jej warg. Nie broniła się, nie stawiała oporu, ale nie oddawała mi pocałunków. Miała wargi chłodne i bezwładne, jak gdyby nieżywe. Nagle poczułem na dłoni ciepłą kroplę. Myśl o tym, że Kazia płacze, otrzeźwiła mnie. Zerwałem się i zapaliłem świecę. To, co zobaczyłem, zrobiło na mnie wstrząsające wrażerue. Uroiłem sobie, że pomiędzy mną i Kazią powstała więź wzajemnych uczuć, wzajemnych pragnień. A tymczasem Kazia leżała z wyrazem rozpaczy na twarzy
usiadłem na brzegu łóżka.<br><br>- Jak ty do mnie mówisz, smarkaczu! Oszalałeś Wyjdź stąd! Wyjdź stąd! W tej chwili!<br><br>- To ja, Kaziu - powtórzyłem drżącym szeptem.<br><br>Pochyliłem się nad nią i przywarłem ustami do jej warg. Nie broniła się, nie stawiała oporu, ale nie oddawała mi pocałunków. Miała wargi chłodne i bezwładne, jak gdyby nieżywe. Nagle poczułem na dłoni ciepłą kroplę. Myśl o tym, że Kazia płacze, otrzeźwiła mnie. Zerwałem się i zapaliłem świecę. To, co zobaczyłem, zrobiło na mnie wstrząsające wrażerue. Uroiłem sobie, że pomiędzy mną i Kazią powstała więź wzajemnych uczuć, wzajemnych pragnień. A tymczasem Kazia leżała z wyrazem rozpaczy na twarzy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego