Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
stołu, rozbijając się na kawałki. Jak oszalały wybiegam na pokład, złoto ziemniaków, cebula, parmezan przestają dla mnie istnieć. Ręką, która przed chwilą sięgała po widelec, ciągnę szoty. Drugą, która uwolniła się od chleba, wbijając go w zęby, trzymam rumpel czując, jak rośnie na nim nacisk strug wody. Maszt pochyla się, jak gdyby kłaniając wiatrowi, a żagle chwytają go całą piersią. Zmartwychwstanie!
Żegluję gryząc gorzki, suchy razowiec. Po pierwszym uderzeniu wiatr uspokoił się i w jego równym tchnieniu "Nord III" robi ostatnie mile swej eskapady szybko niesiona naprzód. "Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba..." - powtarzam drżąc ze szczęścia.
Odyseja nasza kończy się. Jeszcze
stołu, rozbijając się na kawałki. Jak oszalały wybiegam na pokład, złoto ziemniaków, cebula, parmezan przestają dla mnie istnieć. Ręką, która przed chwilą sięgała po widelec, ciągnę szoty. Drugą, która uwolniła się od chleba, wbijając go w zęby, trzymam rumpel czując, jak rośnie na nim nacisk strug wody. Maszt pochyla się, jak gdyby kłaniając wiatrowi, a żagle chwytają go całą piersią. Zmartwychwstanie!<br> Żegluję gryząc gorzki, suchy razowiec. Po pierwszym uderzeniu wiatr uspokoił się i w jego równym tchnieniu "Nord III" robi ostatnie mile swej eskapady szybko niesiona naprzód. "Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba..." - powtarzam drżąc ze szczęścia.<br> Odyseja nasza kończy się. Jeszcze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego