Typ tekstu: Książka
Autor: Szpotański Janusz
Tytuł: Zebrane utwory poetyckie
Rok wydania: 1990
Lata powstania: 1951-1989
Pódźwa-Śmiga,
lecz że był z niego stary wyga,
pomyślał zaraz: Pierzchli przodem!
Przebili się przez wojsko młode!
A oto nagle: któż to kroczy?
Tłum frankensteinów widzą oczy.
Łapska ogromne, móżdżek - tyci.
To nowa rasa jest - zomici,
wyhodowana w jednym celu:
by wszystkich bili w PRL-u.
Toteż łomocą tak, jak leci:
chromych, kobiety, starców, dzieci,
a nawet mimo strasznych krzyków
sprali dwie żony pułkowników,
z czego się wielki zrobił dramat:
damy przestały wierzyć w diamat.

Teraz prać przyszli robotników.
Oczy ich płoną żądzą dziką.
Każdy w powietrze pałą wali,
widać, że nieźle się naćpali,
że już się pogrążyli w mroku
i
Pódźwa-Śmiga,<br>lecz że był z niego stary wyga,<br>pomyślał zaraz: Pierzchli przodem!<br>Przebili się przez wojsko młode!<br>A oto nagle: któż to kroczy?<br>Tłum frankensteinów widzą oczy.<br>Łapska ogromne, móżdżek - tyci.<br>To nowa rasa jest - zomici,<br>wyhodowana w jednym celu:<br>by wszystkich bili w PRL-u.<br>Toteż łomocą tak, jak leci:<br>chromych, kobiety, starców, dzieci,<br>a nawet mimo strasznych krzyków<br>sprali dwie żony pułkowników,<br>z czego się wielki zrobił dramat:<br>damy przestały wierzyć w diamat.<br><br>Teraz prać przyszli robotników.<br>Oczy ich płoną żądzą dziką.<br>Każdy w powietrze pałą wali,<br>widać, że nieźle się naćpali,<br>że już się pogrążyli w mroku<br>i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego