było co nie miara do wróżenia, a ona, trzeba powiedzieć, nawet, jak zaszła potrzeba, to i z paluszków słonych umiała wywróżyć i ze spuchniętej konserwy turystycznej, gdy ta otwierana zasyczy, i jej mówi tak: Pani prezesowo ja tu widzę, że wczasy jak drut, murowane, nie ma to tamto, wyszło mi jak nic, karty mówią same za siebie i może jakiś przystojny brunet, fryzjer albo masarz, wiceprezesowa na to zapiszczała:<br>- No pani Elżbieto wcale, że nie brzydko mi to pani ukazała, ja to lubię do pani przychodzić! - z torebki wyjęła sto złotych i z uśmiechem na twarzy daje Elżbieta, ale ona nic, patrzy