na<br>pniaka, na furę. Kiedyś nawet kazał im przystawić do strzechy drabinę i<br>wszedł na tę drabinę, ale też mu było źle. Czapkę daszkiem obracał na<br>plecy, to znów ją zdejmował. Odpinał się pod kołnierzykiem, odpinał pas<br>z kaburą i kładł go byle gdzie. Mówili Madeje, że można by mu jak nic<br>pistolet świsnąć. Ale po co? Nie słyszało się, żeby któryś z synów czy<br>zięciów Madejów był w partyzantce. Nieraz pot mu czoło zarosił, a on<br>pstrykał i pstrykał, to mówili Madeje, że aż diabła widać było w jego<br>oczach. A gdy wreszcie skończył to pstrykanie i powiedział, sehr gut,<br>siadał