Typ tekstu: Książka
Autor: Dymny Wiesław
Tytuł: Opowiadania zwykłe
Rok wydania: 1997
Rok powstania: 1963
stamtąd jak z procy. Portki trzymał w rękach, jak zając przestraszony.
- Ksiądz tam jakiś siedzi - powiedział. - Ale heca, ale komedia,
przechodzę, miejsca szukam tu i tam, aż tu nagle patrzę - wystaje zza
krzaka coś wielkiego, białego i tłustego. Spódnica na tym zadarta, ale
czyje to - nie widać. A mnie się jak raz na komedie zebrało, więc
skradam się i gałązkę urywam. Czyja to taka piękna i ogromna? - myślę
sobie i gałązką łaskocę w toto. Nagle zza krzaka wyskakuje jak oparzony
ksiądz katecheta i wrzeszczy:
"Apage satanas. Zgiń maro!" - Co było robić. Wziąłem i zginąłem.


Procesja ruszyła swoją drogą, a my swoją. Jeszcze
stamtąd jak z procy. Portki trzymał w rękach, jak zając przestraszony.<br> - Ksiądz tam jakiś siedzi - powiedział. - Ale heca, ale komedia,<br>przechodzę, miejsca szukam tu i tam, aż tu nagle patrzę - wystaje zza<br>krzaka coś wielkiego, białego i tłustego. Spódnica na tym zadarta, ale<br>czyje to - nie widać. A mnie się jak raz na komedie zebrało, więc<br>skradam się i gałązkę urywam. Czyja to taka piękna i ogromna? - myślę<br>sobie i gałązką łaskocę w toto. Nagle zza krzaka wyskakuje jak oparzony<br>ksiądz katecheta i wrzeszczy:<br> "Apage satanas. Zgiń maro!" - Co było robić. Wziąłem i zginąłem.<br><br><br> Procesja ruszyła swoją drogą, a my swoją. Jeszcze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego